Z dedykacją dla Marcina, który jest nie tylko króla, ale i moim doradcą :p
-Witaj, Martini - donośnym głosem król rzekł do doradcy swego.
Mężczyzna jeszcze młody z siedziska swego się podniósł, wzrok z księgi grubej na króla przenosząc. Ukłon głęboki złożył i spytał:
-Witam, jaśnie pana. Zaszczytem króla w komnacie mej gościć, albowiem...
-Do rzeczy, Martini - król wypowiedź tę przerwał. - Wiedzieć muszę, co zrobić, by klątwa dłużej nie nękała już Chrissy.
-Królu Gerhardzie - Martini zaczął powoli. - Nie potrafimy zrobić nic, by zdjąć tą klątwę. Taki już los tego rodu. Opinia moja jest taka, iż nie powinniśmy narażać się Kobiecie, Której Imienia Nie Znamy, jakoby przepowiedziała ona, że czaru nie odwrócimy. Tyle już królewien jakoś przetrwało, tak też i królewna Christobella da radę. Z największym szacunkiem, oczywiście - ukłonu nie poskąpił.
Król Gerhard nie chciał wiadomości tej do siebie przyjąć. Głośno westchnął, a i na sofę przy tym upadł.
-Czy sprawić się chociaż nie da, by królewna nie cierpiała aż tak bardzo? - akcent padł na słowo "aż" w pytaniu-błaganiu króla.
-Cóż, tego żem jeszcze nie powiedział - uśmiech delikatny na twarzy Martiniego się pojawił.
-Mówże - rozkaz padł.
Doradca odchrząknął.
-Wyczytałem, iż uwagę przeklętej królewny odwrócić należy od sytuacji realnych, by ta o złych rzeczach zapomniała - z miną tajemniczą tą wypowiedział. - Tak mówi ta księga - wskazał na tomisko tak grube, jakby cały regał w jedno złączyć, na stole jego leżące.
-Co...? - król niecierpliwy już pytanie chciał wtrącić.
-Tłumaczę, królu, oczywiście. Głowiłem się nad tym i głowiłem, aż w końcu myśl ta wpadła do mej głowy - ciemny blondyn z zapałem tłumaczył. - Rozwiązaniem są książki. Jeśli Christo... oh, o przebaczenie błagam - królewna Christobella czytać będzie, wspomnienia o królewiczu Eligiuszu - świętej pamięci - nękać ją przestaną.
-Zgadzam się z twą myślą, co do głowy ci wpadła - odparł król po namyśle długim.
Zadowolony z doradcy swego wstał i poklepał Martiniego po ramieniu.
-Świetny doradcą jesteś Martini - rzekł z uznaniem. - Powiedz... Jak tobie i pannie Elizie się powodzi. Pogłoski o ożenku krążą po zamku - zdanie ostatnie dodał już ciszej.
-Oh, królu... Owszem myślimy, lecz majątek nasz wspólny za wielki nie jest i o przyszłość się obawiamy.
-W takim toż wypadku... Płaca twa zwiększona zostaje dwu... dwukrotnie, jak na razie, a gdy pomysł twój z czytaniem się sprawdzi, wtedy podwoję ją po raz kolejny.
-Dzięki wielkie, składam tobie, królu Gerhardzie - Martini z wdzięcznością się ukłonił.
~~~
Dlategoż to, królewna Christobella resztę swego życia spędzić miała na czytaniu ksiąg najróżniejszych, w ich właśnie świecie zatapiając się na zawsze. Czytała, czytała, czytała i czytała, i podobało jej się to, gdyż poprzez historii poznawanie czuła się, jakby żyła nie raz, nie dwa, lecz niezliczoną ilość razy. Przerywała jednak lekturę, czasem, aby to powietrza świeżego zaczerpnąć. Wychodziła wtedy i po królewskich ogrodach spacerowała, lecz wszystkie roślin gatunki, które z bratem posadziła, usunięto.
Pewnego dnia królewna tą część ogrodu, w której jeszcze nie gościła, zwiedzając dotarła do królewskich gospodarstw, gdzie to wszelakie stworzenia hodowano.
Nie nadzorowano dziewięcioletniej już Chrissy, toteż dziewczynka z zakazu wchodzenia do stajni sprawy sobie nie zdawała. Drobną rączką drzwi z drewna stworzone i trzy razy większe od niej samej, pchnęła. Zapach nieprzyjemny w jej nozdrza wpłynął, a chwilę po tym ciche, jakby warczenie, uszy jej odebrały. Ciekawość skłoniła ją do następnych kroków postawienia oraz wzrokiem potoczenia po wnętrzu stodoły. Wysokie to było pomieszczenie i ciemne niezmiernie, bowiem jedynym światłem do środka docierającym były słońca promienie, które przez małą w drzwiach szparę wpadały. Chwilę minęła i Chrissy ujrzała, drugie jasności źródło, prawdopodobnie pochodnię, w kierunku której się udała, a stamtąd i warczenie docierało.
-Ciiichutko, mały, już, już - wielce zaskoczona królewna głos chłopięcy posłyszała.
Chłopiec, niewielkiej budowy i z wielką loków brązową burzą na głowie odwrócił się w stronę dziewczynki, kiedy to szelest siana pod jej butami usłyszał.
-Wi-witaj - zaczął nieśmiało. - Jak się tu znalazłaś? - uśmiech nieśmiały na twarzy chłopaczka zagościł.
-Aaa, przechadzałam się zwyczajnie po ogrodzie i dotarłam tutaj - szeroko zęby Chrissy ukazała, ponieważ niezmiernie rozbawiona była.
-Co cię tak śmieszy? - zdziwił się chłopiec-kędziorek.
-Nie wiem! - wykrzyknęła królewna i zdziwienie na twarzy bruneta się pojawiło. -To chyba twoje włosy - wciąż chichotała. - Zabawnie tak na oczy ci opadają.
Kilkoma szybkimi ruchami chłoptaś fryzurę swą poprawił, gęste loki na bok czoła przekładając.
-Jak masz na imię? - zaciekawiła się królewna.
-B-Brad. To znaczy... Bradenty... Ale nie mów tak na mnie - twarz Brada pokryła się rumieńcem, który na szczęście umknął Krysiowej uwadze w ciemnościach. - A ty?
-Chrissy - szybko odparła.
Małe stworzenie między nogami dzieci jęło nagle przebiegać. Christobella przykucnęła od razu, jako że młode lygrysa w nim rozpoznała.
-Ojej, jakie z ciebie urocze lygrysiątko - krzyknęła w stronę zwierzęcia, które małe łapki na kolanach królewny położyło. Wtem dziewczynka szorstki język na swej twarzy poczuła i już, że lygrysa tego kocha, wiedziała. - Skąd on się tu wziął? Myślałam, że tylko na Lwiej Polanie one mieszkają.
-Tak, to prawda, ale ten mały miał chorą łapę i trzeba się nim było zająć - wyjaśnił Bradenty.
Chrissy w ramiona lygrysiątko złapała i bawiła się z nim.
-Brad! - dzieci usłyszały głos dorosłego mężczyzny. - Zostaw robotę, obiad gotowy!
Wysoka postać przez tylne wejście do stodoły weszła, której twarz broda gęsta ozdabiała, a ciało szaty brązowawe i wyraźnie zaniedbane.
-O widzę, że mamy gościa - mruknął swym grubym głosem. - Na Wielkie Drzewo! Toż to królewna Christobella, kłaniam się, o pani - nosem prawie swych butów dotknął.
-Kró-królewna? - Bradenty szeroko twarz ze zdumienia otworzył. - Bardzo przepraszam, ja nie poznałem. I oczywiści już idę, Haroldzie.
-Nic się nie stało, proszę się nie kłaniać - Chrissy nie przejęła się zbytnio i tylko ręką w powietrzu machnęła.
-Jak tylko prosisz, królewno. Ale co! My już musimy zmykać, żeby ziemniaczki nam nie wystygły - Harold puścił oczko i już ze stodoły chciał się wycofać, lecz Christobella mu przerwała.
-Czy mogę go zatrzymać? - na lygrysa wskazała.
-A czy król się zgodzi? - wątpliwym tonem mężczyzna to wypowiedział.
-Na pewno! Proszę! - królewna swoimi dużymi, brązowymi oczętami na Harolda popatrzyła.
-Z całym szacunkiem, lecz nie jestem przekonany. Nie chciałbym mieszać się w tą sprawę, a poza tym - stygnie mi obiad. Nie czekam na ciebie, Bradenty - oznajmił zakłopotany wzrokiem błagalnym dziewczynki i stodołę opuścił.
-Co ty na to, Brad? - Chrissy głęboką żywiła nadzieję, że zwierzątko własne będzie miała.
-Nim trzeba się opiekować, karmić go i bawić się z nim, i uważać, żeby nie ugryzł... - zaczął chłopiec, lecz kiedy spojrzał w oczy Krysi proszące, dodał: - Ale on chyba bardzo ciebie polubił, królewno - uśmiechnął się nieśmiało.
-Dziękuję, dziękuję! - futrzaka na ziemi położyła i uradowana do Brada podeszła, po czym buziakiem w polik go obdarzyła.
Bradenty jej czynem zaskoczony, znów purpurą się pokrył.
-Jak go nazwiemy? - spytała Chrissy, po raz kolejny kucając przy młodym lygrysie. Króciutką jeszcze jego grzywą się bawiła i wtedy Brad odpowiedział:
-Chwileczkę... Komąsek! - rzekł z dumą.
-Hmm... Trochę dziwne imię, ale niech zostanie - stwierdziła brunetka, złapała Komąska na ręce i dodała: - Radzę ci udać się już na obiad. Podobno ziemniaki wystygnąć ci mają, a przecież nikt nie lubi zimnych ziemniaków.
-T-tak masz rację - odparł. - Królewno.
-Nie mów do mnie królewno. Po prostu Chrissy - poprosiła znużonym głosem.
-Jasne. Idę na ten ob-obiad - Brad zaczął się wycofywać ze stodoły, a Krysia udała się w przeciwnym kierunku.
-Wpadnij do mnie później. Jak opiekować się Komim, muszę wiedzieć - dodała jeszcze dziewczynka i wróciła do zamku.
Wiem, że trwało to dość długo, ale nie miałam zbytnio kiedy napisać tego rozdziału c; Jest już jednak i mam nadzieję, że się podoba ;D
Dziś wreszcie pojawił się Bradzio i choć ma na razie ok. 11 lat, to spokojnie, nasi bohaterowie zdążą jeszcze podrosnąć :p
Liczę na wasze oceny oraz komentarze! c;
YEAAAHH BRADENTY WKRACZA DO AKCJI BABE ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥ KOCHAM I CZEKAM NA NEXT xx ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńDAJ MI KOMĄSKA !!!! ROZKAZUJE CI!
OdpowiedzUsuńWIEM GDZIE MIESZKASZ xD
Mery, zaczynam się bać ;_; O Komąska (to imię xp) proś Krysię, nie mnie, to ona go wzięła od Brada ^^
Usuńoh, Bradenty! WRESZCIE *o*
OdpowiedzUsuńwyobraziłam sobie takiego małego loczka XD
czekam na kolejny!!
@ohmyhojbjerg
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń