19 kwietnia 2015

Rozdział trzeci


Z dedykacją dla mojej Zosiówki, czyli Redhead'a, ponieważ raczyła podrywać królewicza ^^


Jak to kobieta, której imienia nie poznaliśmy, przepowiedziała, klątwa na rodzinie królewskiej ciążyła już od dawien dawna. Ile panien się porodziło, tyle było przeklętych. I teraz, kiedy to na świat przyszła Christobella, koszmar rodziny zaczął się od nowa, a trzeba wiedzieć, że ze wszystkich klątw, które ciążyły na Aleńczykach, ta była wyjątkowo okrutna. Zawsze to królewna cierpiała najmocniej, choć krewnym jej również nie było łatwo, albowiem by ból dziewczyny złagodzić, pracy wielkiej włożyć należało.

Christobellę w skrócie Chrissy nazwano, a dlategoż to, iż królowa Izabela imiona skrócone lubowała i samą siebie także Izą zwać prosiła. Gerhard, ojciec już dziecka drugiego, rozkochany w swej maleńkiej królewnie, zrobić chciał wszystko, byleby tylko nie cierpiała tak, jak jej poprzedniczki. I udawało mu się to, z początku.
Niestety, lecz po wojnie, którą Alensja z Etranżem toczyła, wiele żołnierzy wroga w królestwie pozostało, dlategoż to na jego terenie niejedna bitwa jeszcze się odegrała. Pozostało wspomnienie w głowie maleńkiej Chrissy, ponieważ na tematy strategiczne król Gerhard nie raz przy niej rozmawiał, myśląc, że dziecko w jej wieku, nie rozumie jeszcze jego mowy. Było inaczej i ukazało się to w królewnianej przyszłości.


Mała królewna dorastała pod czujnym okiem króla i królowej w towarzystwie brata swojego, królewicza Eligiusza. Kiedy Chrissy pięć lat miała, Eligiusz dwanaście już liczył, lecz choć różnica wieku niemała ich różniła, bardzo dobre kontakty ze sobą utrzymywali.
-Poczekaj, Eli! - pewnego dnia królewna do brata krzyknęła, kiedy to w zamku się bawili.
-Krysiu, biegać szybciej nauczyć się powinnaś - Eligiusz posłusznie zatrzymał się na środku korytarza i na siostrę swą zaczekał.
Chrissy krótkimi nóżkami truchtając w przejściu długim hałasowała niezmiernie, gdyż obcasiki w jej trzewikach echo wydawały ogromne.
-Nie widać cię, Krysiu, taka jesteś malutka, ale za to słuchać cię w całym zamku - Eligiusz roześmiał się głośno, opierając swe ręce o wnękę w ścianie, gdzie wielkie okno wbudowane było. Dzień dopiero się rozpoczął i słońce nie wzeszło zbyt wysoko na niebie, więc poświatę delikatną do zamku wprowadziło. 
Krótkie brązowe loczki na głowie królewicza światło od tyłu spowiło, a na twarzy jego uśmiech szeroki zagościł. Chrissy udało się wreszcie dogonić brata i kiedy stanęła przed nim, ten wziął ją na ręce i usadowił na swoich barkach. Dziewczynka krzyknęła z piskiem i wierzgnęła nogami, lecz kiedy poczuła się bezpieczna, otworzyła oczęta, zamknięte przez nią wcześniej.
-Musimy się pospieszyć, jeśli chcemy zdążyć do biblioteki przed wschodem - ostrzegł Eligiusz i ruszył szybkim krokiem.

Przed drzwiami zamkowej biblioteki, królewicz zdjął siostrę z ramion, a chwilę po tym ciężkie wrota popchnął, aby do pomieszczenia udać się mogli. Ich oczom ukazało się znane dobrze miejsce, na środku którego tkwił stół niski i kanapy obok, natomiast po bokach obu wiele wysokich regałów książkami zawalonych stało. Ciemno w środku było, toteż Eligiusz zapałki z sakwy wyciągnął i świece w lichtarzu zapalił, lecz tylko dwie, ponieważ zaraz światło naturalne bibliotekę wypełnić miało.
Rodzeństwo podeszło do okna na przeciwko wejścia się znajdującego, chwilę po tym przysiadło we wnęce przed nim w ten sposób, by twarzami do siebie być zwróconymi.
-Jeszcze chwilę - szepnęła Chrissy z ekscytacją.
-Uwaga... - dodał Eligiusz, przenosząc wzrok z siostry jego zafascynowanej na okno.
Nagle słońca promienie spoza wielkiego muru z jasnego kamienia zbudowanego jęły się wyłaniać. Stopniowo, regał za regałem, zdawał się zapalać w świetle z okien padającym, kurz nagle tam się pojawiał, niewidoczny w ciemnościach, a w oczach dzieci królewskich błysk dostrzec było można jedyny w swoim rodzaju. Na tą to chwilę zawsze oboje czekali i co dzień rano przychodzili przed wschodem do biblioteki, aby tą swego rodzaju magię podziwiać.
-Szkoda, że te chwile są takie krótkie - powiedziała królewna, wstając powoli i skierowała się w stronę stołu.
-Dlatego musimy je łapać jak najczęściej.

Oboje usiedli na miękkich bordowych kanapach, a nim się obejrzeli, do biblioteki jedna z zamkowych służących wpadła wraz z tacą w rękach trzymaną.
-Witaj królewiczu Eligiuszu, witaj królewno Chrisstobello - Zofianna ukłoniła się. - Oto ciepła herbata oraz bezcukrowe ciasteczka zbożowe - twoje ulubione, Eligiuszu.
-Dziękujemy, Zosiu, aczkolwiek wiesz dobrze, że nie masz obowiązku mówić do nas tak uroczyście. Jesteś w moim wieku - stwierdził królewicz.
-Miło mi to słyszeć, choć śmiem twierdzić, że to dość niesprawiedliwe w stosunku mych znajomych wśród służby - przyznała rudowłosa dziewczyna.
-Wszystkim mówimy to samo - dotąd milcząca Chrissy, odezwała się z uśmiechem od ucha do ucha.
Mina Zofii zrzedła, ponieważ skrycie podkochując się w księciu, już miała poczuć się wyjątkowa.
-To nie prawda, lecz nie martw się, twoi znajomi nie poczują się urażeni - Eligiusz puścił oczko. - Usiądź z nami! Przyznam szczerze, że przykro mi się robi, jak widzę was pracujących od samego rana, a wszystko po to, by nam usługiwać.
-Taka nasza praca, Eligiuszu, niemniej jednak, nie mogłabym wyobrazić sobie lepszej. Mieszkanie w zamku jest czymś cudownym! - Zofia powiedziała to szczerze, choć martwiła się, aby królewicz odebrał to jako prawdę, nie chęć podlizania się.
-W takim razie, cieszę się - Eligiusz znów się uśmiechnął, a służąca czuła, jak traci grunt pod nogami.
Pogawędzili chwil parę, a potem, zgodnie ze swoim zwyczajem, Eligiusz i Chrissy skierowali się do ogrodów zamkowych w celu roślin przez nich zasadzonych obejrzenia. Robili to codziennie, po obejrzeniu wschodu i zjedzeniu śniadania w bibliotece, ponieważ oboje przyrodą się interesowali.

Kiedy rodzeństwo dotarło do zamkowych altan wypełnionych już słońcem po brzegi, Eligiusz złapał maleńką rączkę swej siostry i pociągnął dziewczynkę w stronę zielonych grządek.
-Popatrz tylko, lisak wiosenny puścił już pierwsze pączki! - wykrzyknęła Chrissy. - Jakie ładne, pewnie w tym roku będą różowe - w marzeniach się pogrążyła.
Chłopak dotknął, jak najdelikatniej tylko potrafił, ręką niewielkich liści lisaka wiosennego, które drobnym meszkiem pokryte były i w świetle mieniły się pięknie.
-Myślę, że świetnie nadadzą się na zupę, jak jeszcze tylko trochę podrosną - stwierdził.

I tak właśnie spędzali razem wspólne chwile dni powszednich, a od czasu do czasu, lecz dopiero, gdy Chrissy podrosła, wyruszali na wyprawy na polanę Lwią Polaną zwaną.
-Krysiu, nie trzęś się tak! - ostrzegł Eligiusz, ponieważ w tym właśnie momencie czarne paski, lwie wąsy przypominające, malował jej na twarzy.
-Nie mogę! Niecierpliwość zżera mnie od środka, kiedy tylko pomyślę, że znów spotkamy rodzinę Farbul! - królewna machała nogami z podniecenia.
-Ouu! - wykrzyknął nagle królewicz, ponieważ siostrzana noga uderzyła w czułe jego miejsce.
-Ups, przepraszam, Eli - Chrissy zachichotała, lecz dłonią usta zakryła, by bratu przykro się nie zrobiło.
Chłopiec przełknął głośno ślinę, podniósł z ziemi pędzelek oraz powrócił do czynności, którą wypadek przerwał.
-Teraz zamknij oczy, a sprawię, że będziesz do lwa podobna jeszcze bardziej - poprosił, a kiedy siostra prośbę spełniła, kreski przypominające oczy kota namalował przy dziewczęcej powiece. - Jeszcze nos! - dodał i czubek nosa siostry cały czernią został pokryty.

Chwilę po tym dzieci na koniu pędziły poprzez Jasny Bór, wiatr targał ich włosy, a policzki rumieniły się od zimna, ponieważ dzień to nie był najcieplejszy. Wreszcie dotarły w miejsce, gdzie ostatnie drzewa się kończyły i pusta przestrzeń pojawiała. Lwia Polana.
Polana ta nie była zwykłą polaną, ponieważ teren jej równy nie był, lecz wieloma pagórkami pokryty. Zamiast trawy zwyczajnej, kwiaty każdego koloru znaleźć tam można było, a ziemia miękka była, jak nigdzie indziej, dlatego, kiedy to Chrissy i Eligiusz swój koc w biało-bordową kratę ułożyli, równie miękko usiedli, jak na kanapie zamkowej. No cóż, prawie tak miękko, ponieważ zamkowe kanapy, miały jednak swoją niepowtarzalną budowę, która sprawiała, że, kiedy usiadłeś, wstać już nie chciałeś.
-Kiedy Farbulowie do nas przyjdą? - szepnęła sześcioletnia wówczas Chrissy do brata.
-Musimy siedzieć spokojnie, a się pojawią - odparł.
Jak powiedział, tak się stało i już po chwilach kilku przepiękne stworzenia lygrysami zwane spoza pagórka się wyłoniły. Miały masywne łapy i potężny korpus w ciemnym, rudym kolorze, grubymi, czarnymi pasami pokryty. Pysk ich, również czernią przesycony, wydawał się być ogromny, a to dlatego, że otaczała go gęsta grzywa z długiej brązowej, opadającej z tyłu na plecy oraz z przodu na pierś sierść. Trzy lygrysy, dwa duże - z czego jeden pozbawiony był grzywy, jako, że była to samica oraz jeden mały, którego czupryna dość krótka jeszcze była i odstawała we wszystkie strony, podeszły do dzieci królewskich. Jęły obwąchiwać koc na terytorium ich położony, natomiast, gdy uświadomiły sobie, kto przyszedł w odwiedziny, jakby rozpromieniły się i ocierać zaczęły się o dwójkę dzieci.
-Witam panią, pani Farbul - roześmiał się Eligiusz, kiedy to samica polizała mocno jego policzek. - Też się cieszę, że panią widzę.
-Eli, czy ty widzisz jak Farbulątko urosło od naszej ostatniej wizyty - rozczuliła się Chrissy. - Twoja grzywa jest już prawie tak długa, jak grzywa pana Farbul - powiedziała łapiąc zwierzątko za pyszczek i przyciągając je do siebie.
Rumak, na którym rodzeństwo przybyło na polane, bawił się z dorodnym panem Farbulem, lecz czynność tę przerwać po chwili musiał, ponieważ Chrissy zapragnęła po raz kolejny pojeździć na lygrysie. Stęskniła się za tą jazdą, bowiem zdążyła zapomnieć, kiedy ostatnio to robiła.

Przeklęta królewna uwielbiała zabawy ze swym bratem, dlatego spotykała się z nim bardzo często. Niestety, Eligiusz, jako czternastoletni w końcu chłopak, rycerzem został, o czym od dawna marzył. Od czasu do czasu z innym mężczyznami wyruszał na bitwy, które najczęściej toczyły się na Etranżskiej Drodze, nazwanej tak, ponieważ to nią do Etranżu można się było dostać. Toczono na niej również wiele bojów z etranżskimi rycerzami, ponieważ ci chcieli Alensję zaatakować. Na szczęście Aleńczycy wyszkolonymi wojami byli, też do kolejnej wojny nie doszło.
Królewicz Eligiusz, wyruszał więc czasem na bitwę i nie gościł w zamku tygodniami. Siostra tęskniła za nim bardzo, lecz mimo to opiekowała się dalej ich wspólnymi roślinami. Zrezygnowała jednak z codziennych odwiedzin biblioteki i podziwiania wschodu, gdyż twierdziła, że bez brata nie mają one tego uroku.
-Krysiu! - krzyknął królewicz stojąc w Zamkowych Wrotach.
Chrissy podbiegła do niego, spojrzała na brata z dołu, jako, że była od niego dużo niższa, oczekując na wypowiedź rycerza.
-Będę za tobą tęsknił na bitwie - powiedział szczerze i przytulił swoją siostrę. Musiał przy tym schylić się do połowy swej wysokości, ponieważ, jak wspomniałam, Chrissy nie odznaczała się dużym wzrostem. - Pamiętaj, żeby nie zaniedbać naszych roślinek.
-Oczywiście, że będę pamiętała, Eli - powiedziała dziewczyna, schowana gdzieś w jedwabnej koszuli Eligiusza. - Zastanawia mnie zawsze, gdzie wy zakładacie swoje zbroje?
-W rycerskich chatkach, na południe od zamku. Tam mieszkają wszyscy moi koledzy i to u nich przechowuję zbroję, którą używam najczęściej - wyjaśnił.
-Królewiczu Eligiuszu, wyruszamy! - wykrzyknął któryś z dojrzałych już rycerzy do żegnającego się chłopaka.

Wschodzące słońce znów oświetliło brązowe loczki syna królewskiego, który posłał do swojej siedmioletniej siostry szczery uśmiech. Jak zawsze, obawiał się, że widzi ją po raz ostatni, albowiem głupi tylko nie zdawał sobie sprawy z tego, jak niebezpieczne są bitwy. Dziwili się ludzie, że królewska para wypuszczała swojego syna do walk z brutalnymi etranżskimi rycerzami, lecz król Gerhard był zdania, że syn jego od lat najmłodszych królestwu przyczyniać się musi. Czasem tego żałował mniej, a czasem bardziej...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Postanowiłam odpuścić wam te 5 komentarzy i poczekać aż czytelników zbierze się trochę więcej c; Aczkolwiek naprawdę zależy mi na waszych opiniach, więc jeśli tylko macie ochotę coś napisać, proszę śmiało :D

Mam nadzieję, że rozdział trzeci wam się podoba. Pamiętajcie jednak, że na razie dopiero się rozkręcamy i w sumie to następny rozdział będzie już trochę ważniejszy c; Aczkowliek, nic nie spojleruję! :p

Do przeczytania w następnym, a ciekawskich zapraszam na aska lub tt ;3
Pozdrawiam, Marysia

PS Jeśli ktoś chce być powiadamiany o nowych rozdziałach niech napiszę swój user na Aska lub Twittera (uwzględniając, czy to ask czy tt :p) - ja będę wysyłała wtedy w pytaniu/tweecie linka c:

3 komentarze:

  1. nie za fajne ma życie Chrissy, z tą klątwą...
    aczkolwiek zaciekawiłaś mnie, pierwszy raz mam styczność z takim sposobem pisania!
    czekam na kolejny <3

    @ohmyhojbjerg

    OdpowiedzUsuń
  2. kocham Cursed <3 współczuję Chrissy tej klątwy ;c czekam na next <3 i na Bradentego oczywiście xx ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bradentego niestety nie będzie w czwartym rozdziale, ale w piątym już tak :D I dzięki wielkie, cieszę się, że ci się podoba :3

      Usuń